Dzisiejszy dzień rozpoczął się jak zwykle od porannej Mszy św. w języku acholi. Następnie po szybkich przygotowaniach udaliśmy się w długą (400 km) i dosyć męczącą drogę do Matany Hospital, by odwiedzić Danusię naszą świecką misjonarkę. Wraz ze zwiększającą się odległością od Gulu zmieniał się krajobraz: pojawiły się góry i inna roślinność. Plemię Karimojong, zamieszkujące te tereny, zajmuje się hodowlą bydła, nie uprawiają ziemi jak ma to miejsce w Gulu. Po raz pierwszy musieliśmy się rozstać z naszymi kochanymi maluchami i mimo zapewnień, że wyjeżdżamy tylko na 4 dni i wrócimy do nich w przyszłym tygodniu, to na ich twarzach pojawił się smutek oraz pytania czy musimy wyjeżdżać i po co wyjeżdżamy. Chyba po raz pierwszy, bardziej niż dotychczas, uświadomiliśmy sobie, że czas naszego powrotu do Polski nieubłaganie się zbliża. Choć tęsknimy za naszymi rodzinami i bliskimi, to jednak wyjazd z Gulu będzie trudny. Zanim jednak dojdzie do wyjazdu najbliższe dni spędzimy poznając kolejne oblicze Afryki. Po kilku godzinach pobytu w Matany możemy stwierdzić, że ludzie tutaj mieszkający są inni niż w Gulu. Z jednej strony uśmiechnięci i z zaciekawieniem podchodzący do nas by się przywitać, a z drugiej traktują nas – muzungu – z pewną rezerwą i możne odrobinę mniej przyjaźnie niż w Gulu. Po długiej, bo 8-godzinnej podroży i szybkim obiedzie, udaliśmy się na krótki spacer po okolicy, co było dla nas okazją do pierwszych spotkań. Tyle na dziś. Ciąg dalszy nastąpi – jeśli będzie internet!
Iwonka.